Tagi
człowiek, Donald Tusk, gospodarka, miłość, nowoczesność, po, polityka, praca, wakacje, życie
Witajcie ponownie! Właściwie już wielkimi krokami witam wakacje. Dzisiaj odpuściłem sobie pójście do szkoły, aby choć raz poczuć się od niej wolny, czego nie mogłem zrobić wcześniej, ze względów poprawiania ocen. Pogoda zrobiła wielkiego psikusa, ale to i tak nie zmieniło atmosfery tego dnia. Jakoś mnie zupełnie dzisiaj naszło, aby trochę porozważać na temat rosnącej liczbie młodych osób, wyjeżdżających za granicę. Nie jestem ekspertem w dziedzinie ekonomii i tego tematu będę się trzymał z daleka, zaś będę patrzeć na to z perspektywy politycznej i myślenia racjonalnego.
Za granicami ojczystego kraju.
Życie poza granicami kraju rodzimego jest na pewno trudne. Znając sytuację męża swojej matki chrzestnej, który większość życia spędził za granicą, w Niemczech, aby tam zarobić na lepsze życie dla rodziny wiem, jak to odwołuje się do ogólnej sytuacji emocjonalnej w rodzinie. Moja chrzestna mieszka w Polsce, zaś jej mąż przyjeżdża raz na miesiąc, co na pewno też negatywnie odwołuje się do wychowania dziecka, które potrzebuje rad ojca. Wiadomo, że za granicą zarobimy bardzo wiele pieniędzy. Na pewno dobrym porównaniem jest fakt, że u nas ludzie chwalą się 10zł/h, gdzie za granicą nominałem zarabiają tyle samo tylko, że w walucie euro. Sytuacja gospodarcza w naszym kraju trzyma się kompletnego dna, zaś sam rząd nie wie, jak nas wyłowić z tego płytkiego oczka wodnego – jak z dziećmi. Grabski i Balcerowicz potrafili wyciągnąć nas z całkowitego dna gospodarczego, zaś rząd nie potrafi odbudować dziurki, która na pewno nie powinna być porównywana z tymi dziurami budżetowymi, które panowały kiedyś. Łączę się z młodymi ludźmi, którzy chcą zarobić więcej pieniędzy – chcą, aby ich rodzina miała za co w pełni żyć. Chcą umożliwić sobie, partnerowi i dzieciom lepszy byt, aby zniknął stereotyp biednego Polaka, który po sześćdziesiątce nie ma żadnej radości z życia i nie potrafi z niego korzystać tak, jak nasi sąsiedzi. W Niemczech ludzi w bardzo podeszłym wieku organizują sobie wycieczki w góry, ćwiczą nordic walking, cieszą się z życia, zaś u nas większość, jakby pogodziła się już ze śmiercią, która ich czeka za kilkanaście lat i tak sobie żyją, aby żyć. Jest jedna wielka różnica, między tymi dwoma przykładami – sytuacja finansowa. Często patriotyzm i przywiązanie do tych ziem polskich może doprowadzić nas do takiego stanu, którego na przykład ja nie chciałbym przeżywać. Chcę się cieszyć za kilkadziesiąt lat swoim życiem, mimo wszystkich przeciwności losu. Wciąż rząd tłumaczy się dziurą budżetową, której nie potrafi załatać, z braku jakichkolwiek funduszy. Przedszkolakowi taki kit wciskać, a już na pewno nie własnym rodakom. Akcyza, mandaty i większość podatków na pewno wystarczy, aby utworzyć nową linię metra w Warszawie, naprawić drogi, bądź je po prostu wybudować; załatać dziurę budżetową. Tymczasem większość pieniędzy partie polityczne kierują do siebie, albo podwyższają dodatkowo swoje pensje. Ten kraj z każdym dniem mnie zaskakuje. Jeszcze niedawno miałem jakieś czysto prawicowe poglądy na ten temat. Nadal trzymam się jasno wersji, że będę pracował w tym kraju i będę tu mieszkał, jednak jeśli kiedyś to nie będzie wystarczające – pojadę pracować za granicę, choć czuję niesamowicie wielkie przywiązanie do tych polskich ziem, do tego kraju i tych ludzi, którzy często są głupsi ode mnie. Nie popieram układów w małżeństwie, gdzie żona opiekuje się domem w Polsce, zaś mąż wyjeżdża za granicę pracować. Bardzo źle na pewno wpływa to na związek. Często pogarsza sytuację w związku, albo po prostu prowadzi do rozwodu po dłuższym czasie. Drugi przykład to na pewno rzadkie przypadki, ale jednak rzeczywiste. Wiecie – często sytuacja finansowa nie idzie w parze z sytuacją rodziny, a w szczególności miłości. Naprawdę wiele jeszcze słów jest na ten temat, zaś na dziś to już wszystko. Możliwe, że będzie to ostatni wpis, aż do okresu powakacyjnego. Tak, więc życzę miłych, udanych i ciepłych wakacji, i abyście wrócili z nich cali i zdrowi. Pozdrawiam, Bambosz.