Tagi
beatyfikacja, chrześcijanin, człowiek, Jan Paweł II, Kościół, media, telewizja, wiara, życie, życzliwość
Wczoraj nastąpiła beatyfikacja papieża Jana Pawła II – naszego papieża, bo ten tytuł przypodobał mu się najbardziej. Jak to się odwołuje w medialnej rzeczywistości? Tysiące światowych mediów dba o to, aby ta uroczystość odbyła się z należytym szacunkiem, kiedy brytyjskie media głoszą propagandę o tym, że Karol Wojtyła nie dbał o dobro dzieci, gdy było głośno o molestowaniu dzieci przez księży. Czysta paranoja. Przez tyle lat pieczętowania jego świetności nagle przed beatyfikacją chciały wywołać w głowach jak najwięcej szumu. Ja jestem człowiekiem tolerancyjnym i tego się trzymam po wsze czasy. Jednak nie toleruję tego, że ludzie na siłę próbują szukać dziury w całym, bowiem Jan Paweł II dbał o dobro dzieci, dbał o młodzież i to im poświęcał jak największą uwagę.
Niezrozumiałe zachowanie.
Czasem mam takie dziwne, stereotypowe myśli, że najgłupszych ludzi posiadają Stany Zjednoczone, zaś najgorsze media Wielka Brytania. Oczywiście już nakładam korektę na swoje słowa – mówię na pojedynczych przykładach, nie ogólnikowo i nie miało to na celu obrazy, bo wpis poświęcam po części osobie już błogosławionej. Jak to jest, że ludzie do tej pory nie mieli żadnych wątpliwości, a co do czego, wyparowali jak z armaty. Jakby chcieli celowo przerwać to, co już jest właściwie ustanowione. Chcą namieszać w głowach wszystkich, rozpraszając to za pomocą wielkiej siły – mediów – po całym świecie, nie zważając na czyjeś uczucia. Liczy się oglądalność, liczy się to, aby zyskać na tym pieniądze, nie wiedząc o czym się tak właściwie mówi. Być może mój, nastoletni głos nie ma większego zdania w tej całej sytuacji i często brzmię, jak jakiś fanatyk religijny, ale to nie tak. Naprawdę nie mam na celu obrażania wszystkich muzułmanów, przeciwników papieża dokoła. Chcę jedynie im uświadomić, że to, co głoszą jest nieprawdą. Nie czytałem wielu doktryn papieża, dlatego właściwie nie poprę swojego zdania przykładami, ale jego słowa wyjaśniają wszystko to, co jest dla Was zaprzeczeniem jego wielkości. „Dzieci są nadzieją, która rozkwita wciąż na nowo, projektem, który nieustannie się urzeczywistnia, przyszłością, która pozostaje zawsze otwarta”. Te słowa są idealnym potwierdzeniem nieprawidłowości tego, co zarzucają brytyjskie media naszemu rodakowi. Znaczy te słowa nie tyczą się bezpośrednio do sytuacji molestowania seksualnego dzieci przez księży, natomiast tyczy się tego, że przywiązywał do dzieci wielką wagę i nie mogą mi odebrać tego przekonania media i ludzie po wsze czasy. Nie znam całej tej sytuacji molestowania seksualnego, ale pamiętam, jako młody człowiek tę całą burzę również w mediach. Wiele reportaży w telewizji, w prasie wiele felietonów i artykułów, minął rok – cisza, aż tu nagle z zasłony dymnej wyskoczyła ofensywa brytyjska. Z bronią molestowania dopadli bezbronnego papieża. Pytam się kolejny raz, z większym impetem, po jaką cholerę? Jak odeprzeć może ten atak człowiek nieżyjący? No proszę Was, to jest, niczym kula w głowę na froncie od tyłu – zagranie typowe dla mięczaków, którzy nie powiedzieli w twarz tego samemu papieżowi za życia. Woleli się ukrywać i wyskoczyć z kurtyny w „dobrym” czasie. Co ludzie nie zrobią dla kasy? Ach!
O cierpieniu papieża słów kilka.
Jestem przekonany, że o tym człowieku napisać mógłbym nieskończenie wiele tomów książek. Wiele artykułów, wiele również, bym powiedział z ust własnych i nadal nie wiem czemu umknęło mi to we wcześniejszych wpisach, na temat Karola Wojtyły, jednak chcę dziś to napisać. Cierpienie, jakie przysporzyła mu choroba Parkinsona to na pewno jeden z powodów dla którego powinniśmy podziwiać jego siłę woli. Wielu ludzi pamięta nawet wystąpienie papieża, kiedy wyszedł z rurką tracheotomijną, która ograniczała jego wymowę do maksymalnego minimum i w milczeniu zadrgał głosem kilka razy, a po krótkiej chwili jeden z urzędowych kapłanów odebrał mu mikrofon, bowiem nie wypowiedziałby żadnego słowa. Był to już zaawansowany okres jego choroby, zbliżała się godzina jego śmierci i nadal, gdy oglądam tego typu jego wystąpienia po moim policzku same spływają łzy, jakoby był to odruch bezwarunkowy, ale w pełni świadomy, bowiem uwielbiam jego osobę i szanuję – odnoszę do niego kult, jako do wielkiego papieża, a szczególnie człowieka. Kocham go za to, że w obliczu cierpienia siła woli przezwyciężyła wszelki ból i ukazała jego siłę wewnętrzną. To, że chce walczyć ze swoimi słabościami, mimo wszystko, a Bóg niech mu wynagrodzi to, że dążył do pokoju na Ziemi i odmienił serca wielu katolików na lepsze. Deum sequere, bądź jego towarzyszem w niebie, a wszyscy przeciwnicy niech żyją w dobrobycie na Ziemi, aby życia ubogiego dostąpili w niebie. Pozdrawiam, Bambosz.